sobota, 16 stycznia 2016

Rozdział 2



Muzyka

Wszystko było zbyt skomplikowane. Nie miała pojęcia jak na cokolwiek zareagować. W jednej chwili wszystko poszło inaczej, niż myślała. Miała zamiar uwolnić Steve'a Rogersa i jak gdyby nigdy nic wrócić do swojej klatki. I nikomu by się nic nie stało. Budynek wybuchł, ba! został wysadzony, jak twierdził Pan Łucznik, który nie chciał zdradzić, jak się nazywa (i tak już wiedziała, Clincie Bartonie). Martwiła się, choć to za mało powiedziane. Umierała ze strachu o tych, którzy tam byli.
Zabrali ją do statku. Nie zwracała na to nawet uwagi, zbyt oszołomiona, aby cokolwiek zrobić. Wszystko to wydawało jak się dziwne i nie wiedziała jak ma zareagować. Krzyczeć, płakać? Dlatego siedziała cicho, trzymając się za głowę i opierając łokcie na kolanach. Wpatrywała się smętnie w swoje nogi, pociągając nosem. Poczuła na ramieniu czyjąś rękę. Spojrzała na Steve'a. On jedyny zachowywał się tutaj przyjaźnie, Clint uważał ją za intruza, a aktualnie pilotował ten cały statek. Z pewnością najchętniej wyrzuciłby ją z niego. I nawet by nie dał spadochronu.
- Banshee to twoje prawdziwe imię? - zapytał blondyn. Zwróciła swoje oczy w jego stronę i pokręciła głową. Nic więcej. Od tak dawna nikt nie korzystał z jej imienia, że nie wiedziała, czy w ogóle by zareagowała, gdyby ktokolwiek ją nim nazwał - Ty możesz poznać nasze wszystkie tajemnice, a my nie możemy poznać Twojego prawdziwego imienia?
- Nie prosiłam o tę moc. Obeszłabym się bez niej. Oszczędziłoby to mi piętnastu lat w zamknięciu - odpowiedziała. Gdyby mogła, to oddałaby tę swoją magię przypadkowej osobie. Nie była jej nawet potrzebna, tylko zawadzała. Lepiej nie znać całej prawdy, a ona nie miała takiej możliwości - Gdzie mnie zabieracie?
- Do Avengers Tower - pan sarkastyczny łucznik odpowiedział jej na pytanie. Jednak nie wykryła nic, musiał mówić prawdę. Banshee szukała w głowie znaczenia słowa Avengers. Była pewna, że padło kiedyś w jakiejś rozmowie przeprowadzonej między panami w białych garniturach.
- Ja... Kim wy jesteście? Jesteście z S.H.I.E.L.D. Steve Rogers i Clint Barton... - ten drugi mocno się wzdrygnął, gdy usłyszał swoje nazwisko. Cóż, nic nie ukryjesz w jej towarzystwie - Avengers... To jakieś zgrupowanie? Sekta?
- To nie sekta - zaśmiał się Steve - Jakby to...
- Ratujemy świat przed złem, i nic nie przeszkodzi nam w tym... - zanucił Clint.
- W gruncie rzeczy to prawda. To jest Hawkeye, a ja jestem Kapitanem Ameryką - o cholera. Teraz wiedziała, ciężko było nie wiedzieć. Byli superbohaterami, gadali o nich w telewizji, uratowali świat przed kosmitami i w ogóle. Wzdrygnęła się tak bardzo, że walnęła głową w sufit. Tego było dla niej za wiele, nie wiedziała, że lecą do siedziby superbohaterów. Bo ile tam było osób? W tamtym więzieniu raczej nie pozwalali im utrzymywać ze sobą kontaktów, jedynie podczas krótkich wizyt na stołówce mogli porozmawiać. Nie była przyzwyczajona do ludzi, szczególnie w dużej ilości. A wyszkoleni ludzie, którzy mogliby ją powalić jednym ciosem nie byli towarzystwem, w którym chciałaby polepszyć swoje umiejętności w zakresie kontaktów międzyludzkich. W tej szkole, jak kazali to nazywać, dawali im jakieś treningi. Były to jednak tylko podstawy samoobrony, aby potem nie zwrócili się przeciwko nim. W sumie Banshee nie wiedziała, na co im to wszystko, skoro nie tworzą własnej armii, ani niczego w tym stylu. Widocznie byli mocno szurnięci i lubili porywać niewinne niczemu osoby. W tym również ją. Podejrzewała, że to może chodzić o coś związanego z jej rodzicami, nie wiedziała jednak o co. Nie pamiętała ich. Już dawno gdzieś tam zniknęli, zostali zapomniani. Nie znała nawet swojego nazwiska.
- Co się stało z innymi? - wydusiła z siebie pytanie, które męczyło ją od jakiegoś czasu. Chciała wiedzieć.
- Z innymi? - Kapitan uniósł brew, nie rozumiejąc, o co jej chodzi. Po chwili sama zrozumiała, że to pytanie było zbyt ogólnikowe.
- Z innymi osobami z budynku. Było tam ponad pięćdziesiąt osób. Nie zrobili 'puff' i nie zniknęli. Z tego, co wiem, to żadna z nich nie umiało tego robić.
- Nie wiemy. Prawdopodobnie pouciekali, nie widzieliśmy żadnego ciała. I tak musimy ich znaleźć, mogą narobić kłopotów i nam, i sobie - otrzymała odpowiedź od Clinta. Nie satysfakcjonowała jej. Nie dostała praktycznie żadnej odpowiedzi na swoje pytanie. Nie interesowało jej jednak to, co się stanie z resztą, oprócz kilku osób. Przede wszystkim dwójki, musiała ich odnaleźć i upewnić się, że wyszli ze wszystkiego cali i zdrowi.


Otworzyła drzwi, które wskazał jej Steve. Wiedziała, że znajduje się za nimi reszta drużyny, więc nie spieszyło jej się. Jednak w momencie, w którym usłyszała zniecierpliwione prychnięcie łucznika, nacisnęła klamkę bardziej stanowczo. Weszła do pomieszczenia. Pierwszym, które przemknęło jej przez głowę, było to, jakie było wielkie i jasne. Głównie było to spowodowane sporą ilością okien, przez które wpadała, niemożliwa wręcz do zniesienia, ilość światła. Gdy przestała zachwycać się  pomieszczeniem, zwróciła uwagę na ludzi się tam znajdujących. Była tam tylko jedna kobieta oraz trójka mężczyzn, nie licząc oczywiście jej, Kapitana i Łucznika. Wszyscy wpatrywali się w nią z zaskoczeniem, w końcu Hawkeye odchrząknął.
- To jest panna, która nie chce zdradzić swojego imienia. Możecie mówić do niej Banshee, zareaguje - spojrzała na niego. Zwracał się do niej, jakby jej tu w ogóle nie była albo byłaby kompletnie niekumata. Wiedziała już, że do najmilszych nie należy, ale to był cios poniżej pasa. W końcu z szeregu wyszedł przystojny mężczyzna (tutaj wszyscy są przystojni?) i uśmiechnął się do niej.
- Nazywam się Tony Stark, geniusz, milioner, playboy i filantrop. Miło mi poznać - podał jej rękę, którą z wahaniem uścisnęła - Swoją drogą, skoro jesteś z tej dziwnej szkoły, to posiadasz jakąś moc. Co to jest?
- Powiedz jakieś kłamstwo -  dostał w odpowiedzi. Widziała, że nikt oprócz pewnej dwójki nie rozumie, o co jej chodzi. No cóż.
- Czytałem 'Zmierzch' trzy razy - pojawiła się lampka, jednak ku jej zaskoczeniu z innego powodu, niż należałoby sądzić.
- Czytałeś 'Zmierzch' ale dwa razy - w jego oczach błysnęła iskierka rozbawienia i zainteresowania. Polubił ją? Jednak jej twarz pozostała niezmienna, nie wykazała większego zainteresowania jego osobą. Nie chciała się do nikogo tutaj przywiązywać, bo i tak długo nie będzie tutaj siedzieć. Reszta drużyny w końcu także do nich podeszła. Wszyscy się przedstawili
- Więc jesteś wykrywaczem kłamstw? Przydatna umiejętność - odparła kobieta zwana Natashą. No niezbyt.
- Raczej nie za bardzo. Czasami lepiej nie znać całej prawdy -  powtórzyła to, co wcześniej usłyszał od niej Kapitan Ameryka. Czasami lepiej żyć w błogiej nieświadomości, niż wiedzieć, że ukochana osoba cię okłamuje. To była koszmarna umiejętność.
- W każdym razie witamy! Czuj się jak u siebie w domu! - Tony przerwał niezręczną ciszę. Wątpiła, aby czuła się jak w domu. Nigdy nie miała domu takiego z prawdziwego zdarzenia. O tym więzieniu, w którym wychowywała się przez piętnaście lat wolała nie myśleć. Ale uśmiechnęła się. Było coś w jego słowach, co się jej spodobało.

__
Cześć!  
Witam was w drugim rozdziale, z którego jestem nawet zadowolona :)
Dzisiaj macie dwie piosenki, jedna ze względu na moją miłość do pewnego filmu, druga bo... tak. Lubię ją.
Nowy rozdział nie mam pojęcia kiedy się pojawi. Aktualnie jestem zrozpaczona, po wszędzie pojawiają się zdjęcia Alana Rickmana i z tego powodu ciągle płaczę. Ale cóż.
Pozdrawiam!

4 komentarze:

  1. Witaj Mścicielu!
    Nareszcie! Tyle się naczekałam!
    Po pierwsze, piękny szablon z Laną Del Rey ^^. Skąd wiedziałaś, że ją lubię i, że lubię czarny kolor?
    Na przypomnienie postanowiłam przeczytać sobie wszystko od początku i przeczytałam też jeszcze raz zakładkę Mściciel. Napisałaś, że najbardziej lubisz Sama, a z filmów najbardziej do gustu przypadł ci Te Winter Soldier. Czy może to oznaczać, że w przyszłości zobaczymy Falcona i Bucky'ego w twoim opowiadaniu, albo chociaż któregoś z nich?
    Dobra, przejdę do rozdziału :)
    Pan Łucznik nie jest zbyt miły. Nie ładnie z jego strony. A może tak się tylko Banshee wydaje.
    Na całe szczęście Pan Przystojny (Kapitan Ameryka) jest przyjaźnie nastawiony, a do tego świetnie wygląda (wspominał już ktoś kiedyś, że jest przystojny?).
    - Z innymi? - Kapitan uniósł brak, nie rozumiejąc, o co jej chodzi. Po chwili sama zrozumiała, że to pytanie było zbyt ogólnikowe. Czy tam nie powinno być brew?
    Tony (fan Zmierzchu) oczywiście musi popisać się tym, że jest bogaty. Miło, że użyłaś cytatu z niego z pierwszej części Avangers C: Zawsze potrafi wywołać uśmiech na mej twarzy C:
    To na tyle.
    Weny i czasu!
    Pozdrawiam,
    Zjawa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde, zjadłam <"h" Powinno być The Winter Soldier Brawo ja ._.

      Usuń
    2. Cześć znowu!
      Szablon z Laną dałam, bo mi się spodobał i pasował. A Lana jest troszkę podobna do Emilii z profilu.
      Co do postaci to zobaczymy, mam w planach dodać dwie-trzy nowe, ale to dopiero za jakiś czas :)
      Co do Hawkeye... staram się go opierać na postaci z komiksów niżeli filmów, w których dali mu taką zbyt poważną rolę jak na niego. Komiksowy Clint nienawidzi magii, nienawidzi logiki, ale kocha pizzę. A jego jedyną miłością są strzały. Jestem jego fanką :)
      Ten błąd poprawiony, wina autokorekta na telefonie.
      A cytat kocham, więc Ci umieściłam
      Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Hah super rozdział nic dodac nic ująć
    Super ale serio
    Będę czekała
    Biedaczka
    Czekam xo

    OdpowiedzUsuń