wtorek, 10 listopada 2015

Prolog




Mężczyzna w białym garniturze wyciągnął w jej stronę rękę. Dziewczynka z niepokojem, że znalazła się w nieznanym jej miejscu niezwłocznie ją złapała i poszła za nim. Zaprowadził ją do kolejnego, identycznego pokoju jak wszystkie inne. Szare ściany, choć zadbane, nie sprawiały wrażenia przytulności i ciepła, tak samo jak metalowe łóżko z równie ponurą pościelą jak ściany. Brak jakichkolwiek okien, tylko jedna, goła żarówka smętnie zwisająca z sufitu. Koło łóżka stoi biała, obdrapana komoda z trzema szufladami, przeznaczona tylko i wyłącznie na ubrania - żadnych maskotek, zdjęć oprawionych w ramki, książek oraz innych osobistych przedmiotów wziąć im nie pozwolono. Dziewczynka, na oko sześcioletnia, poczuła się nieswojo, a człowiek, którego trzymała za rękę wepchnął ją przez drzwi, które po chwili zatrzasnął z hukiem. Dziewczynka szarpnęła za klamkę, próbując je otworzyć. Były zamknięte. Z oczu zaczęły lecieć jej łzy, tęskniła za mamą i tatą, którzy ją zostawili. Nie miała pojęcia, gdzie się podziali, była małym dzieckiem, nie mogła wiedzieć, że prawdopodobnie nigdy więcej nie uda się jej ich zobaczyć. Została tu uwięziona, na nie wiadomo ile czasu.

Siedziała na łóżku i smętnie wpatrywała się w kołyszącą się we wszystkie strony żarówkę. Czekała, aż po nią przyjdą i każą skazać kolejną osobę na tortury, a potem prawdopodobnie śmierć - bardziej lub mniej bolesną. Oni byli mistrzami w zadawaniu bólu. Brunetka wędrowała wzrokiem za mrugającym źródełkiem światła w myślach przypominając sobie, że powinna poprosić o nową żarówkę, nim ta się wyczerpie. Drzwi się otworzyły, a ona nie odrywała wzroku od tego samego punktu. Czekała, aż się odezwie.
- Dziewięć, wstawaj z łóżka - powiedział rosły mężczyzna, którego nazywali tutaj Kosiarzem. Ona już dawno poznała jego imię i nazwisko, jednak nie widziała sensu w tym, aby ten fakt zdradzać. Jeszcze nie było jej to przydatne.
- Banshee. Jestem Banshee, nie dziewięć - odezwała się spokojnym, beznamiętnym głosem. Wiedziała, że w tym przypadku jej emocje mogłyby sprawić wiele nieprzyjemnych rzeczy, a ona miała kogo chronić. Już miała. Mężczyzna prychnął z niezadowoleniem, a ona podniosła się na nogi i w końcu na niego spojrzała. Nienawidziła go, nienawidziła wszystkich ludzi w tych czystych, białych garniturach. Nosili je wszyscy, przez których tutaj trafiła, a oni byli potworami, bestiami żywiącymi się cierpieniem i bólem. Wyszła przez drzwi i poszła za nimi. Podążyli białym korytarzem, kierując się w stronę tych drzwi. Tych, za którymi ona znowu skaże jakiegoś człowieka na cierpienie. Otworzyli je, wpuszczając ją do środka. Podniosła wzrok z podłogi i skierowała go na drugi koniec stołu, gdzie siedział mężczyzna, który będzie kłamał jej w żywe oczy, a ona będzie musiała im o tym powiedzieć. Siedział tam blondyn, który wyróżniał się pośród tych wszystkich, których już skazała. Oni zazwyczaj trzęśli się ze strachu, a on siedział spokojnie. A tak poza tym był umięśniony. Bardzo umięśniony - większość mężczyzn, którzy siedzieli przed nim na tym krześle to były chucherka.
- Dziewięć - ten głos. Należał do człowieka, który ją tu sprowadził, kiedy była dzieckiem. Miała ochotę skoczyć na ten stół i udusić go gołymi rękoma, ale nie mogła. Za dużo by poświęciła, aby to zrobić. Blondyn spojrzał na nią z ciekawością, ona jednak nie zareagowała. Kosiarz ustał po drugiej stronie swojego szefa, kiedy ten zaczął swoje przesłuchanie - Z jakiej organizacji cię wysłali?
- Z S.H.I.E.L.D. - podniósł brew, kiedy Banshee pokiwała głową, że mówił prawdę. Każde kłamstwo wychodzące z jego ust rozpoznałaby, kiedy tylko by je wypowiedział.
- Jak się nazywasz?
- Daniel Wood - kłamał. Jej umysł powoli przetwarzał i badał, jak mężczyzna nazywał się naprawdę. Gdy się dowiedziała, nie zrobiło to na niej wrażenia. Nie miała pojęcia, kim Steve Rogers jest, ale widocznie miał jakiś powód, aby kłamać, więc nie miała zamiaru go wydawać. Pokiwała głową.
- Po co tu przybyłeś? - znowu nie zwrócił żadnej uwagi na nią. Przestał ją zauważać od kiedy ją tu zamknął, co z jednej strony cieszyło Banshee, a z drugiej irytowało.
- Niech was to nie interesuje - odpowiedział Daniel. Mężczyzna w białym garniturze zmarszczył brwi, ale skinął głową Kosiarzowi, aby ten wyprowadził brunetkę. Ta spuściła głowę na kafelki i wyszła z pomieszczenia, kierując się w stronę swojego pokoju. Chciała jak najlepiej sprawić, żeby ten mężczyzna nie cierpiał i nie przeżywał tortur, które zdecydowanie mu zafundują. A on nie chciał współpracować. I dzisiaj znowu będzie miała koszmary.

5 komentarzy:

  1. Super i jeszcze raz super zdarzyl si maly blad ale to tam. Idę spać i czekam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!
      Dziękuję za miłe słowa, a błędu już szukam i postaram się poprawić :D

      Usuń
  2. Witaj Mścicielu :)
    Miałam skomentować wcześniej, ale no... miałam lenia. Ale teraz jestem i zamierzam skomentować.
    Przejdę do rzeczy. Prolog jest krótki i mówi nam dość mało o tym co dzieje się poza tą dziwną szkołą w której jest Banshee. Kurde, źle mi się to kojarzy. Nie mogę sobie z głowy wybić obrazu jakże nie lubianej przeze mnie youtuberki. Powinnam za to na siebie nawrzeszczeć, ale nadal boli mnie gardło po wczorajszym "nie zamykajcie portalu, bo Fitz i Jemma są w środku" czy jakoś tak. O czym to ja...?
    Banshee idzie gdzieś z jakimś obcym kolesiem w białym garniaku (kolejna rzecz na mojej liście rzeczy do zapamiętania). Ale w sumie nie wiemy jak to się stało, jakie były okoliczności. Powiało tajemnicą. Podoba mi się.
    No i kolejna tajemnica. Po co im Steve? Jak się tam znalazł? Mniejsza o to. Grunt, że jest Steve (mój ulubieniec wśród Avangersów).
    To ja poczekam na następne rozdziały :v
    Weny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam serdecznie! :)
      Bardzo miło mi Cię powitać, szczególnie, że od jakiegoś czasu czytam Twojego boga (choć nie komentuję, bo mój telefon ma nawyk wyłączania się podczas pisania komentarzy ;d). A co do reszty, to mam ustalony plan na kilka rozdziałów w przód, a nawet dalej, ale muszę je jeszcze zrealizować :D

      Usuń
  3. Prolog naprawdę interesujący.
    Wciąga, a to najważniejsze :)
    Chce się więcej, więc z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały.
    Weny życzę!
    Sann. :)

    OdpowiedzUsuń